tworzy ekipa z 3RedAnts Studio Inne nasze strony: mms calculla.pl calculla.com tooschee |
| Wstawał kolejny piękny poranek. Przez smugi alkoholowego odoru unoszącego się nad domkiem Puchatka przebijało się leniwie słoneczko. Kubusia obudziło natarczywe darcie się kukułki: - Ku-ku, ku-ku, ku-ku. - Ku-kurwa, czy to cholerne ptaszysko nie zamknie wreszcie dzioba? Puchatek wstał aby odcedzić kartofelki. W tym celu udał się w głąb lasu. Rozpiął rozporek i zaczął szukać swojego małego... I szukał by tak dalej gdyby nie fakt, że nagle w całym lesie rozległ się ogromny huk kiedy to na domek Puchatka coś spadło... - O kurwa jego mać co to jest??? Puchatek wyszedł z lasu i ujrzał przed swoim domkiem ogromny samolot z napisem WINO HERAKLES - CLASSIC PŁOŃSK APERITIF. Zajrzał do środka i... - Ja pierdolę co to... Wewnątrz leżało dwóch pedalskich pilotów najebanych jak bela. W tym samym czasie przybiegł Kłapouchy i wbiegł do samolotu. - Co to jest... - jęknął Kłapouchy - zajebiście... I pobiegł do luku bagażowego. Wewnątrz znajdowały się dziesiątki kartonów z winem HERAKLES. - Ja pierdolę, co to jest, cud czy kurwa Boże Narodzenie... - Co ty, jebło cię coś w pustą czachę. Święta w marcu... to jest jebany cud - wystękał Puchatek nie będąc samemu pewnym co to jest. Nagle któryś z pilotów zaczął się budzić. - Co teraz - zapytał Puchatek. - Jebnij go młotkiem w łeb, niech śpi. Puchatek nie mogąc znaleźć młotka wziął siekierę i przeżegnał budzącego się pilota w łeb. Jego mózg rozprysnął się na szybie. - O kurwa, ale zajebiście... Słysząc stęk drugiego z nich wziął zamach i przyjebał i w jego czachę. - Zajebany skurwiel, kto kazał mu się budzić - wykrzyczał z fascynacją Puchatek. W tym czasie Kłapouchy wynosił kartony pełne butelek z winem HERAKLES. Gdy już wszystkie znalazły się na zewnątrz Puchatek w mgnieniu oka pobiegł po swoich przyjaciół, którzy leżeli niczym gówna w stogu siana... - Wsta...wać Na tę komendę Tygrysek z Prosiaczkiem zaczęli się budzić. - Wstawać - tym razem pewnie powtórzył Puchatek. - Co, pojebało cię, czy może cię mama nie kocha? Kto tak wcześnie wstaje? - Nikt, chyba że na jego dom spada samolot pełen wina HERACLES - powiedział Puchatek i kazał kumplom iść do jego domku, a sam pobiegł przodem. Gdy zjawiła się reszta brygady Puchatek i Kłapouchy mieli już fazę. - Witam was koledzy... bierzcie i pijcie, oto wino moje, a raczej tych skurwysynów, którzy zjebali się na mój ogródek. Nie słuchając nawet tego marudzenia Prosiaczek zabrał się za otwieranie wina. - Nie ma to jak wino za 3.40 - A co, kurwa, masz problem - zaczął się buntować Kłapouchy, który był już po 2,5 litrach tego trunku, a co się z tym wiązało jego język plątał się coraz bardziej z minuty na minutę - Jak tak to się pierdziel. Królik przechodząc tamtędy ujrzał wrak samolotu i postanowił podejść bliżej. - Co tu się stało?! - Nic, wezwałem przez radio samolot i poprosiłem o wino... heheheh... i przynieśli... - Tylko nie potrafili zaparkować, co? - Nie pytaj, tylko pij - odpowiedział Prosiaczek, który kończył pierwszą butelkę. Kłapouchy nie panując nad swoim zachowaniem zaczął rozbijać butelki o samolot. Widząc to Puchatek wziął jedną z nich i wyjebał Kłapouchemu w głowę... - Jebany skunks będzie marnował moje winko. Prosiaczek, który był znany ze słabej głowy do picia i po jednej butelce wina zazwyczaj wariował wziął jedną butelkę i rzucił w kierunku Kłapouchego. - Co on sobie myśli, że wino spada z nieba... a zresztą... no przecież... spada... Prosiaczek wstał i udał się w na chwiejnych nogach w kierunku Kłapouchego. - Przepraszam cię za tą fatalną pomyłkę... myślałem... - CO? ty myślisz?! - skomentował Królik - No a co... masz coś do mojego myślenia??? - Nic do niego nie mam ... bo go nie ma... hahahaha Prosiaczek wziął butelkę i już miał rzucić, ale żal mu było wina. W tem na horyzoncie pojawił się Krzyś. - O pipa idzie - dojrzał jednym okiem Królik, który palił marychę i popijał winem. - Witam was moi mili... - Hehehehehe - rozległ się ogólny śmiech. - No co, ja tylko się przywitałem. - Nic się nie stało moja droga... podejdź no tu do mnie, to ci coś pokażę - powiedział Prosiaczek i otworzył nową butelkę wina. - Nie chcę, mama zawsze mówiła, że alkohol zabija... - Ja kurwa piję i żyję, a ty mi się tu stawiasz! Prosiaczek rzucił się na Krzysia i zaczął mu wlewać do ust wino. - Nie chcę, to jest alkohol, a on przecież zabija - zaczął się wymądrzać mały mądrala. - Nie, to jest tylko wino bezalkoholowe... przecież my nie jesteśmy tacy głupi żeby cię upijać... no nie chłopaki?... hehehe!!! - Hehehe hahaha - wybuchnął ogólny śmiech. - No chyba że tak... ale.. ale nie śmiejcie się - Krzyś zaczął sączyć wino z butelki. - Co, dobre? - zapytał Królik, który wyrzygał jedną partię tego napoju i zabierał się za następną. - Bardzo, jeszcze nigdy nie piłem takiej dziwnej oranżady... bo to przecież oranżada, nie? Nastąpiła ogólna cisza, której nic nie było w stanie przerwać, no chyba że przeraźliwy śmiech, którym wybuchnęli wszyscy oprócz Krzysia i Kłapouchego, który w dalszym ciągu był nieprzytomny po ciosie z butelki. - Zobaczcie, Kłapouchy w dalszym ciągu śpi, co mu jest - zapytał Puchatek, który zaniepokoił się nieobecnością duchową Kłapcia. - Nie wiem, może był bardzo śpiący, co? - odpowiedział Krzyś, który usłyszał pytanie - proponowałbym aby zadzwonić do lekarza... - Zamknij się, ty pipo - krzyknął Puchatek - może by zadzwonić po lekarza... Sowę - i w tym momencie wyciągną komórkę - 0700 111 111... Halo pan Sowa... - Jeśli chcesz spędzić ze mną upojny wieczór poczekaj aż podejdę do telefonu... - Rozłącz się, ty kurwo, ja chcę gadać z Sową... - ...ta noc jest nasza i nikt nam jej nie... - Dupp!!! Kurwa... - i w tym momencie rozwalił telefon - napierdala o jakimś seksie, a ja chcę Pana Sowę. - Morze weźmiesz Krzysia, hahahaha - zaproponował ironicznie Prosiaczek. Puchatek na myśl o seksie z pedałem puścił pawia i obrzygał Krzysia. - Fuj, ja jestem brudny... beeeeełaaaaaa... moja nowa koszula. - Zamknij się cioto, ty jesteś obrzygany, a ja do chuja jego mać znowu jestem trzeźwy. I w tym momencie ogromny kopniak rozzłoszczonego Puchatka wylądował na dupsku Krzysia, który przeleciał parę metrów i wpadł do dziury gdzie spływały wszystkie leśne gówna. - Pierdolił go pies ja sobie z tym poradzę i zaraz znowu się urżnę, ale on z tymi gównami nie poradzi sobie przez następny miesiąc. W tym czasie znudzony Tygrys zaczął napierdalać coctailami mołotowa w kukułki siedzące na pobliskich drzewach. O Kłapouchym przypomniał sobie Prosiaczek: - Pobiegnę po pana Sowę. - Nie musisz - zauważył Królik - Tygrysek właśnie trafił go coctailem mołotowa. - Ja pierdolę, coś ty kurwa Tygrys zrobił - darł się Pan Sowa - moje skrzydła, moje pióra. Na pomoc Sowie pobiegł Puchatek i zaczął oblewać poszkodowanego winem. - Zgaś się skurwysynu ja mam coś innego do roboty niż polewanie cię winem... co??? WINO - nagle Puchatek przerwał polewanie i zaczął sączyć wino a raczej to co z niego pozostało. W tym czasie Sowa zaczął dochodzić do siebie. - Witam moje niemądre istoty - pan Sowa znowu pokazał swoją wyższość intelektualną i umysłową - kto tu zaparkował tym samolotem, a raczej tym wrakiem? - Co cię to, kurwa, obchodzi! Lepiej zamknij się i zajmij się Kłapouchym, bo uderzył się w pustą głowę... - Co, sam się uderzył... a może wziął butelkę i walnął się w łeb, co? - O, właśnie było dokładnie tak... Pan Sowa obejrzał poszkodowanego i uznał, że Kłapouchy ma wstrząs mózgu oraz amnezję. - Czy to znaczy, że jak się obudzi nic nie będzie pamiętał? - Tak, właśnie tak... a ty co taki mądry - zauważył Sowa - A no, ogląda się te jebane brazylijskie tasiemce. Sowa sączył butelkę wina i wzbijał się w powietrze. Rozpędził się i z całej siły przypierdolił w najbliższe drzewo. - Kto tu kurwa postawił to jebane drzewo... - OK, teraz wreszcie będzie spokój - stwierdził uradowany Tygrysek, który nie spostrzegł iż obok niego leżał zapalony koktajl mołotowa. - ŁAAAAAAAA - i w tym momencie rozległ się ogromny huk, podczas którego Tygrys szybował pośród chmur. - Ale odlot - zawołał Puchatek - albo za dużo już wypiłem - co było faktem - albo Tygrysy od dzisiaj latają!!! - "...chciałbym latać z góry patrzeć latać, po głowach wszystkim skakać..." - śpiewał nafaszerowany alkoholem Puchatek, który mógł iść spokojnie poszukać swojego małego peniska i odcedzić spleśniałe jajca... Gdy wrócił z lasu zaczął nadrabiać stracone podczas wyczyszczenia organizmu butelki z winem i ani się obejrzał jak przed jego oczami zapadła ciemność. I wszyscy uczestnicy alkoholowej libacji spali jak zabici... |
o nas | współpraca | kontakt | Kemu Studio Copyright © 2000 - 2008 by Kemu Studio | Twńj IP:3.235.42.157 |