Pasie Baca owce, przechodzi turysta. - Baco, co robicie? - Ano pase owce. - Baco, a jak Wam powiem ile macie owiec, to dacie mi jedną? - Ano dom, cymu ni. Turysta liczy i po kilku sekundach mówi: - 856. Baca mówi: - Zgadza sie! Turysta bierze jedną owce na ramiona i odchodzi. Baca woła turystę i mówi: - Jak Wom powim kim zeście som, to łoddocie mi owcę?! - Oddam! - Ano zeście som Unijnym Ekspertem od Spraw Rolnictwa. - Zgadza się, jak na to wpadliście?!!! - Ano bo zabraliście mi psa, a nie owcę! |
|
|
|
Przychodzi turysta do bacy. -Baco, macie coś do picia?? -Moze drink "dwa, gura tsy"?? -A co to jest?? -Do wiadra wlemamy dwie gura tsy sklanecki rumu, piwka tes dwie gura tsy, wudy tys i... bimbetku tys dwie gura tsy. -I co?? -I wtedy robis panocku kroków dwa gura tsy. |
|
|
|
Juhas widzi bacę prowadzącego duże stado owiec. - Dokąd je prowadzicie? - Do domu. Będę je hodował. - Przecie nie macie obory, ani zagrody! Gdzie będziecie je trzymać? - W mojej izbie. - Toż to straszny smród! - Cóż, będą się musiały przyzwyczaić. |
|
|
|
Baca rozwodzi się z Gaździną. Odbywa się rozprawa w sądzie. Sędzia pyta się Gazdy: - Powiedzcie, Gazdo, dlaczego chcecie się rozwieść z tą Gaździną, przecież żyjecie razem już 20 lat, w czym wam ona zawiniła? Gazda na to odpowiada: - A bo Panie sędzio, ona mi seksualnie nie odpowiada. Na to w końcu sali podnosi się ze swojego miejsca juhas i woła: - Głupoty, Gazdo, gadacie! Całej wsi odpowiada, a wam nie! |
|
|
|
Baca przyjechał do Warszawy. Myśli sobie: "psejode się tromwojem". Idzie do kiosku i gada: - Poproszę bilet na tromwaj. Miysce konicnie sidzonce. |
|
|
|
Idzie baca do sklepu mięsnego i pyta: - Cy jest kiełbasa? - Jest. Beskidzka. - Bez cego??? |
|
|
|
Jedzie gazda z gaździną furmanką. Nagle niebo się zachmurzyło, rozszalała się burza. Znienacka 20 metrów przed furmanką uderzył piorun. A gazda patrzy w niebo, palec podnosi i mówi: - Nooooooo... Jada dalej. Po chwili następny piorun uderzył 5 metrów za furmanką. Gazda znów podnosi palec i mówi: - Noooooooooooooo... Znowu jadą dalej. Nagle kolejny piorun uderza w gaździnę jadącą na furmance, a gazda zadowolony: - No!!! |
|
|
|
Baca rozmawia z turystą: - Zabiłem wczoraj 10 ćmów - mówi baca. - Ciem - poprawia turysta. - A kapciem. |
|
|
|
Siedzi góral na szczycie Rys i krzyczy: - Hej!... Morze, nasze morze... |
|
|
|
Idzie dwóch baców koło sklepu spożywczego... - Baco! Wiejmy stąd ino żywo!!! - A czemuż to!? - Bo tu piszą "Dżemy jaja!!!" |
|
|
|
- Wisi Baca na drzewie na jednej ręce i czyta książkę, którą trzyma w drugiej. Przechodzący turysta przystaje i mówi: - Baco! We wsi powiadają, że Baca ma zdolności parapsychiczne! Na to Baca: - A głupoty gadają! Na to turysta odchodzi w swoją stronę. Baca, dalej wisząc na drzewie puszcza gałąź na której wisiał i przewraca ze spokojem kartkę, wisząc w powietrzu. - Oj, pierdolą głupoty w tej wsi, oj pierdolą! |
|
|
|
Pytają bacę: - Czy te trzy dziewczynki są twoimi córkami? Baca: - No. - Ale one urodziły się tego samego dnia?! - No... -... w odstępach piętnastominutowych!!! - No to co?! Ja mom rower... |
|
|
|
Podczas wizyty prezydent USA zwiedza z Gierkiem Zakopane. Nagle słyszą krzyk i płacz kobiety. Patrzą - a gazda za chałupą grzmoci żonę. Prezydent pyta go dlaczego tak się znęca nad kobietą. Gazda mówi: - Chciała mieć fiata - kupiłem. Chciała mercedesa - kupiłem. Ale teraz jej się helikopterem zachciało latać. Nie kupię, bo tu góry i jeszcze mi się baba zabije! Prezydent pokiwał ze zrozumieniem, ale Gierek wziął gazdę na stronę i pyta: - Gazdo, a tak naprawdę o co poszło? - Przeca nie powim obcemu, że mi bździągwa bony na cukier zgubiła. |
|
|
|
- Wojtek, wyście taki mądrala, wsytko prawie wiycie, to powiydzcie wiela jest prowd? Gazda na to: - Jo znom jino trzy. Piyrso to świynto prowda, drugo tyż prowda, i trzecio gówno prowda. |
|
|
|
Baca zatrudnił się w kopalni. Już pierwszego dnia miał pecha, bo wpadł do starego, zapomnianego szybu. Zbiegli się koledzy i mówią: - Franek, jesteś tam? - Jo. - Nic ci się nie stało? - Ni. - To wyłaź stamtąd. - Kaj nie mogę, bo jeszcze lecę... |
|
|
|
Dialog Góralek: - Wiesz Maryna dupczyłam się z inteligentem! - No i jak było? - Ty wiesz, On miał PENISA! - Ooo!, a co to takiego? - Taki chuj, ino giętki! |
|
|
|
Siedzą dwie Góralki na płocie i plotkują, plotkują po czym jedna mówi do drogiej: - Oj Maryna cza mi Cię będzie pożegnać, widzę że idzie Franek z kwiatami trza mu będzie dupy dać! - A co to u was flakona ni ma? |
|
|
|
Siedzi baca nad rzeką i się onanizuje. Podchodzi turysta i się pyta: - Baco co wy robicie? Na to baca: - Jak to co? Wysyłam dzieci nad morze. |
|
|
|
Siedzi baca na drzewie i śpiewa. Przechodzi turysta. - Baco, spadniecie, na drzewie się nie śpiewa. - Nie spadnę. Za godzinę wraca turysta, patrzy, a pod drzewem leży baca. - A mówiłem wam, baco - nie śpiewa się na drzewie. - Śpiwo się, śpiwo, ino się nie tańcy. |
|
|
|
Wieczorem przychodzi baca do I-szego sekretarza gminnej POP i mówi, że chce koniecznie zapisać się do partii. Sekretarz, że trzeba pół roku próby. Na to baca: - Albo mnie tyrozki zopisecie, albo nie chce w ogóle. - Ależ baco, powiedzcie, chociaż dlaczego. - Jok mnie zopisecie to powim. - Ale baco, nie mogę was zapisać, skoro nie znam nawet motywacji. Po godzinnej konwersacji w tym stylu sekretarz skapitulował i zapisał bacę do partii. - No to powiedzcie baco teraz, dlaczego tak nagle zachciało wam się do partii? - No, tera powim. Psychodza jo do chołupy i wchodza do swojego pokoju a tam widza, moja żona w moim łóżku z kochankiem. No to posedł jo do kuchni, golnął se kielicha i posedł do drugiego pokoju, a tam widza córka w łóżku z gachem. No to wrócił jo do kuchni, golnął se drugiego kielicha i se powidzioł: JO WAM KURWY WSTYDU NAROBIE!!! |
|
|
|
Dwóch juhasów znalazło jeża i kłócą się o nazwę tego zwierzaka: - To je iglok! - To je spilok! Przechodził tamtędy stary baca i usłyszał sprzeczkę. Podszedł i zawyrokował: - To nie je ani iglok, ani spilok. To je kolcok! |
|
|
|
Do bacy przychodzi chłopak z dziewczyną i chcą wynająć jakiś pokój na noc. Baca na początku nie chce, mówi że miejsce już nie ma i w ogóle ale w końcu zgadza się ulokować ich na strychu. Wieczorem przychodzi spytać czy aby nie są głodni, a oni mu ze strychu: - Nie baco, my żywimy się owocami miłości. Baca: - No dobra, dobra, tylko nie rzucajcie skórek bo mi się gęsi podławią. |
|
|
|
Policjant zatrzymuje bacę jadącego furmanką. - Baco, co wieziecie? Baca nachyla się i szepcze: - Siano. - Czemu tak cicho mówicie? - Żeby koń nie usłyszał! |
|
|
|
Sąsiad mówi do bacy: - Baco, tam za stodołą na waszych deskach chłopaki gwałcą waszą córkę. Baca przerażony biegnie natychmiast za stodołę, po chwili wraca uśmiechnięty i mówi: - Aaaaa... wiedziołem, ze żartowołeś, to wcale nie moje deski. |
|
|
|
Pewien turysta zabłądził w górach, tracił już nadzieję, gdy zobaczył jakieś światła, a dalej góralską chałupę. "Jestem uratowany - zapłacę im - dadzą mi coś zjeść, napoją mnie, przenocują..." - pomyślał turysta i wszedł do środka. Patrzy na zapiecku leżą nieruchomo Bacowa i Baca. - Dobry wieczór, zabłądziłem, jestem głodny, chce mi się pić, zapłacę wam - powiedział turysta. ...CISZA - Chciałbym coś zjeść ,jestem głodny - powtórzył. ...CISZA Zdegustowany brakiem reakcji Bacy i Bacowej, wziął to co leżało na stole i zjadł. - CHCIAŁBYM SIĘ CZEGOŚ NAPIĆ - powiedział, już zdenerwowany, turysta. Gdy po raz kolejny odpowiedziała mu cisza - wypił co było na stole, przeleciał Bacową i wychodząc rzekł "Co za popieprzeni ludzie!". W bacówce ciągle CISZA, gdy w pewnym momencie Bacowa nie wytrzymała i kichnęła. Baca na to: "Przegrałaś - gasisz światło" |
|
|
|
Baca wydłubał sobie oczy, powiesił je na drzewie i powiedział: - Oczywiście. |
|
|
|
Baca łapie okazję na drodze, wreszcie udaje mu się złapać przejeżdżającego Mercedesa. Wsiada i jadą, ale po kilku kilometrach jakoś tak nudno się zrobiło, więc baca się pyta: - A co to panocku, za znacek z psodu? - To? (mówi kierowca pokazując na znaczek mercedesa), to taki celownik, jak kogoś złapie w ten celownik, to już na pewno trafię. - Aha. Po kilku kilometrach patrzą, a tu drogą jedzie jakiś facet na rowerze. Baca mówi: - A weźcie, panocku, tego cłowieka w ten celownik... Kierowca skręcił i faktycznie rowerzysta znalazł się "w celowniku", ale ponieważ kierowca nie chciał iść do więzienia, to w ostatniej chwili skręcił, aby nie trafić rowerzysty, chwilę potem baca się odzywa: - Iiiii, kiepski ten pański celownik, gdybym nie roztworzył drzwi to byśmy go w ogóle nie trafili. |
|
|
|
W Morskim Oku w przerębli kąpie się baca. - Baco, nie zimno wam? - pytają się turyści. - Ni. - Ciepło? - Ni. - A jak wam jest? - Jędrzej. |
|
|
|
Wchodzi baca do sklepu i nie zamyka drzwi. - Baco, drzwi w domu nie macie? - Krzyczy na niego sprzedawczyni. - Mom, i taką cholerę jak wy, tyz mom. |
|
|
|
Spotyka się dwóch górali wysoko w górach. - Baco, wełna drożeje! - A kto tak powiedział? - Wałęsa. - A gdzie on pasie? |
|
|
|
Wywiad z bacą: - Baco, jak wygląda wasz dzień pracy? - Rano wyprowadzam owce, wyciągam flaszkę i piję... - Baco, ten wywiad będą czytać dzieci. Zamiast flaszka mówcie książka. - Dobra. Rano wyprowadzam owce, wyciągam książkę i czytam. W południe przychodzi Jędrek ze swoją książką i razem czytamy jego książkę. Po południu idziemy do księgarni i kupujemy dwie książki, które czytamy do wieczora. A wieczorem idziemy do Franka i tam czytamy jego rękopisy. |
|
|
|
Dwóch górali: mały i duży sikają na mur. Mały strasznie mruga oczami. Widząc to drugi pyta: - Co tok mrugos? - Bo mi do ocu prysko! |
|
|
|
Siedzi baca w zimie na zboczu i się przygląda jak turyści z Niemiec zjeżdżają na nartach. Nagle widzi jak jedną babkę wyrzuciło na pagórku że aż wpadła głową w zaspę. Ino jej tylko tyłek wystaje. Baca długo nie namyślając się zaszedł od tyłu i zaczyna dupczyć. Nagle słyszy jak ta jęczy: - Ja gut, ja gut! Baca na to: - A skąd ja ci tera dziwko jagód wezmę?! |
|
|
|
Góral przyprowadził swoja żonę będącą w ciąży na badania okresowe. Lekarz zbadał gaździnę, przyjął honorarium, pożegnał. Do gabinetu wchodzi mąż i pyta o zdrowie żony. Lekarz odpowiada: - No cóż, u waszej żony jest ciąża pozamaciczna. Chłop zbladł i nerwowo sięga po portfel. - Nie trzeba, gazdo, żona już płaciła. - Panie doktorze, macie tu 100 tysięcy, i nie mówcie nikomu, że pozamaciczna, bo jeszcze chłopy mnie wyśmieją, żem nie trafił tam, gdzie trzeba. |
|
|
|
Zepsuł się kobiecie samochód na drodze, prosi o pomoc przechodzących górali. Górale naprawili, ale gdy chciała im zapłacić okazało się, że górale wolą zapłatę w naturze. Nie bardzo się to jej podobało, ale co miała zrobić. Poprosiła ich tylko żeby założyli prezerwatywy bo nie chce zajść w ciążę. Górale się zgodzili, itd. Na następny dzień spotykają się w knajpie wioskowej i jeden mówi: - Josiek, zalezy nom na tym zeby nie zasła w ciążę? - Ni. - No to ściągamy te gumki!!! |
|
|
|
Przyjechał turysta z turystką w góry. Nocują u bacy. Rano baca pyta: - Czy wy w nocy nic ze sobą nie robicie, że się światło cały czas pali?... - Baco, przy świetle to dopiero przyjemność! Na drugi dzień turysta pyta bacę: - No i jak, lepiej przy świetle? - Lepiej, lepiej - i ile dzieci miały uciechy! |
|
|
|
Sędzia do górala: - Ile macie dochodów? - Wysoki sądzie, do chodów to ja mom dwie nogi, ale obie kipskie. |
|
|
|
Idą Antek i Francek przez las. Zobaczyli kamień, na którym było napisane: "Jeśli mocie ludzkie serce, to mnie obróćcie...". Nasapali się więc porządnie, a zaś na drugiej stronie było napisane: "Piknie wom dziękuje, bo mi się bok odleżoł...". |
|
|
|
Wraca gaździna pociągiem z jarmarku i pyta siedzącego z nią w przedziale pasażera: - Proszę pana, czy w Zimnej Wodzie staje? - Mnie nie! |
|
|
|
Bacowa budzi swojego męża w środku nocy. - Antoś, pchła mi chodzi po plecach, złap ja i zabij. - Zapal światło - doradza zaspany baca. - Jak cię zobaczy, to sama zdechnie ze strachu. |
|
|
|
Na ostry dyżur przywożą górala ciężko pobitego, a ten na noszach zwija się ze śmiechu. Lekarz pyta: - I z czego się pan tak śmieje? Szczęka złamana, cztery żebra też, oko wybite? Góral na to: - Ja to nic, ale Jontek ma dzisiaj noc poślubną a ja mam jego jaja w kieszeni! |
|
|
|
- Staro, obróciłabyś się ku mnie. - Kces mnie, mój chłopecku? - Nie, ino puscos bąki. |
|
|
|
Baca był świadkiem wypadku samochodowego; poldek walnął w drzewo. Przesłuchuje go gliniarz: - Baco jak to było? Na to baca: - Panocku widzicie to drzewo? - Widzę. - A oni nie widzieli... |
|
|
|
Do "Pewex"-u przyszedł z wiaderkiem góral: - Pani, han co to za flaska? - Francuski koniak. - Loć! - Proszę bardzo. - A hanta flasysia piykno mi się widzi. - To jest najlepsze wino portugalskie `Porto`. - Loć. A hanta? - Polski spirytus. - Dużo loć. Za to syćko kielo płacem? - Dwieście pięćdziesiąt dolarów. - Wyloć!
|
|
|
|
- Baco, czy pokażecie nam Giewont? - pytają turyści. - Jo. Widzita tom pirwszom górke? - Tak. - To nie je Giewont. A widzita tom drugom górke? - Tak. - To tyz nie je Giewont. A widzita tom trzeciom górke? - Nie. - To je Giewont. |
|
|
|
Zmarznięty w czasie śnieżycy turysta puka do bacówki - otwiera baca. - Macie baco coś do jedzenia? - Niii! - To może chociaż wrzątek macie?? - Mom... ino zimny. Ten sam turysta w następne wakacje zachodzi w deszczu do bacówki, baca gościnnie częstuje go gorącą strawą, turysta zajadając spostrzega że do talerza leci mu z góry woda... - Baco dach ci przecieka. - Wim... - To dlaczego nie naprawisz?? - Ni mogę, przecież dysc pada. - To dlaczego nie naprawisz kiedy nie pada?? - A bo wtedy nie cieknie... |
|
|
|
W górskiej chacie pod Gubałówką wielka uroczystość - Jan Gąsienica kończy sto lat. Zjechali się reporterzy, naczelnik miasta, wręczono medal i dyplom. Wszyscy, trzęsącego się ze starości pomarszczonego Gąsienicę, pytają jak dożył tak sędziwego wieku. - Zwyczajnie, nie piłech, nie paliłech, za dziewkami nie goniłech... W tym momencie przerywa mu straszny hałas. - Nie przejmujta się - mówi Gąsienica - to tylko mój starszy brat, całą noc pił gorzałe, to mu się chce teraz za dupami ganiać. |
|
|
|
Sprawa w sądzie. Sędzia pyta oskarżonego - górala: - Zawód? - Mechooptyk. - Co? - Mechooptyk! - A co pan robi? - Optykam chałupy mchem... |
|
|
|
Przychodzi turysta do bacy i pyta: - Baco, macie jakiś pokój do wynajęcia? - Mom. - Za ile? - Dwiście. - Baco! Za tyle? To bardzo drogo! - Panocku ale tu jest piknie. - No dobra baco, ale musi tu być spokój i żadnych dzieci. - Tu nimo żadnych dzieci. Turysta idzie spać. Rano o godz. 5 - rumor, wrzask, z poddasza wypada czereda dzieci. Wrzeszczą, wywracają meble itp. Turysta zwleka się z wyra (przekrwione oczy itp.) i zaspanym głosem mówi do bacy: - Baco, baco, tu nie miało być żadnych dzieci! - Dzieci? To są skurwysyny nie dzieci! |
|
|
|
Zapisują bacę do spółdzielni produkcyjnej. - Dacie krowę do spółdzielni? - Dom. - Dacie konia do spółdzielni? - Dom. - Dacie owce do spółdzielni? - Nie dom. - Dlaczego? - Bo mom. |
|
|
|
- Baco, czym zabiliście sąsiada? - A synecką, Wysoki Sądzie... - Wieprzową, czy wołową? - Kolejową... |
|
|
|
Idzie góralka brzegiem strumienia, a po drugiej stronie chłopaki. - Ej Maryś, pójdź do nas! - Nie pójdę bo mnie zgwałcicie! - Ej, nie zgwałcimy! - To po co ja tam pójdę? |
|
|
|
Góral wraca z dwuletniej służby w wojsku. Żona Jagna ciągnie go zaraz do sypialni. On sprzeciwia się i wyprowadza ją na spacer. - Widzisz Jagna to piękne błękitne niebo? - No widzę! Chodź do sypialni. - A widzisz te piękne wzgórza? - Widzę, no choć już! - A widzisz te piękne łąki? - No widzę, widzę! No choć do... - No to patrz i patrz, bo teraz będziesz przez miesiąc ino sufit oglądała. |
|
|
|
Przychodzi Baca do ubikacji. Czeka, czeka, wszystkie kabiny zamknięte. Zniecierpliwiony, zapytuje: - Je tam kto? W odpowiedzi dochodzi go zduszony głos: - Tu się ni je, tu się sro! |
|
|
|
Na drodze z Kościeliska do Zakopanego stoi góral i łapie okazję. Zatrzymuje się jakieś auto, baca wyciąga ciupagę, i rzecze do kierowcy: - Łonanizuj się pan! Osłupiały kierowca posłusznie acz niechętnie posłuchał rozkazu bacy, gdy skończył usłyszał znów tą samą komendę: - Łonanizuj się pan! Cóż... wyboru wielkiego nie miał. Nie miał też wyboru gdy usłyszał kolejną komendę: - Łonanizuj się pan! Gdy skończył, baca znów to samo: - Łonanizuj się pan! Próbował tedy biedny turysta po raz kolejny ale nic z tego nie wychodziło, głos bacy naglił jednak nieubłaganie: - Łonanizuj się pan! I kiedy baca już widział, że kierowca nie da już na prawdę rady spokojnym głosem rzekł do stojącej obok gaździny: - Siadaj Maryna, pan Cię do Zakopanego zawiezie! |
|
|
|
Obchodzona była właśnie setna rocznica urodzin Lenina. Znaleźli tedy i bacę starego z Poronina, co to Lenina pamiętał, poprosili go, co by opowiedział im coś o spotkaniu z Leninem, jaki to Lenin był miły i dobroduszny. Siadł tedy baca na rogu chałupy i powiada: - Pamiętam, była wiosna, topniały śniegi, świeciło ślicznie słoneczko.Towarzysz Lenin postanowił się ogolić. Wyszedł tedy na ganek z miednicą,mydłem i pędzlem. Ledwo sobie namydlił pysk, podbiegł do niego mały chłopczyk. Popatrzył na towarzysza Lenina i zawołał: - Towarzyszu Lenin, łysiejecie! Towarzysz Lenin uśmiechnął się, ...a mógł zabić! |
|
|
|
Baca słyszy krzyki z podwórka: - Czego tam? - Bacoooo! Potrzebujecie drewna? - Nieeee! Przecie mom! Rano baca budzi się, wychodzi na podwórko, patrzy i mówi: - O kurde! Gdzie moje drewno?! |
|
|
|
Idzie sobie turysta polaną w górach i widzi bacę, który pasie owce. Czarne i białe. No i turysta się go pyta: - Baco, ile mleka dają te owce? - Ano białe czy czorne? - No, wszystkie. - Białe dwa litry. - A czarne? - Tyż dwa litry. - A ile trawy jedzą? - Białe czy czorne? - No, wszystkie. - Białe trzy kilo. - A czarne? - Tyż trzy kilo. Rozmawiają tak z piętnaście minut i okazuje się, że białe owce nie różnią się niczym innym niż kolor wełny. Wreszcie zdenerwowany turysta pyta się jeszcze raz: - No to czemu, baco je tak rozróżniacie? - Ano białe owce są moje. - A czarne czyje? - Ano tyż moje. |
|
|
|
Siedzi baca przed chałupą i pierze w misce kota. Przechodzi turysta i słysząc straszne piski próbuje zaprotestować: - Baco, co robicie?! - Ano kota pierę. - Ale baco, kotów się nie pierze! - Piere się, piere. Nie przekonawszy bacy, turysta wybrał się w dalszą drogę. Kiedy wracał po kilku godzinach zobaczył bacę i leżącego obok zdechłego kota. Pokiwał głową i mówi: - A mówiłem, że kotów się nie pierze? - Piere się, piere, ino się nie wyżyma. |
|
|
|
Pewnemu bacy sześć razy spaliła się bacówka. Pięć razy ją odbudowywał, ale za szóstym razem już się załamał. Stanął nad resztkami domu, podniósł głowę i woła do nieba: - Panie Boże! Za jakie grzechy?! Na to głos z nieba: - Oj, nie za żadne grzechy, nie za grzechy. Tylko cosik ja cię chyba Józek nie lubię. |
|
|
|
Siedzi baca na przyzbie, podchodzi turysta: - Co robicie baco? - A, tak sobie siedzę i myślę. - A to wy zawsze tak? - Nie, ino jak mam czas. - A jak nie macie czasu? - To sobie ino siedzę. |
|
|
|
Przychodzi baca do kolegi chirurga i mówi: - Wiesz, Kazik mam brzydką żonę. Pomóż! Weź ty jej zrób jakąś operację! - Ja nie dam rady, ale pogadam z doktorami w Krakowie, może się da, ale to będzie kosztować jakieś dziesięć tysięcy. Spotykają się po dwóch tygodniach. Mówi Kazik: - Tak jak mówiłem, da się załatwić, ino dziesięć patyków przynieś. - A wiesz Kazik, już nie trzeba, gajowy za pięć stówek zgodził się ją zastrzelić. |
|
|
|
Siedzi baca na drzewie i piłuje gałąź, na której siedzi. Przechodzi turysta i mówi: - Baco, spadniecie! - Ni, nie spadnę! - Spadniecie! - Ni! - No, mówię wam ze spadniecie! - Eeee, ni spadnę! Nie przekonawszy bacy turysta poszedł dalej. Baca piłował, piłował, aż spadł. Pozbierawszy się popatrzył za znikającym w oddali turystą i rzekł: - Prorok jaki, czy co? |
|
|
|